Kogo opęta dziś duch Besta?

Posted on Posted in Czytanie gry

13263849_1022565661167347_1335615427817968511_n

Już tylko godziny i minuty do meczu Polska – Irlandia Północna! Kibice i dziennikarze do ostatniej chwili ważą szansę na zwycięstwo Polaków, analizują składy drużyn (Czy zagra Grosicki?  Czy jeśli nie zagra, to czy zastąpi go młody Kapustka? A może Nawałka wystawi Milika na skrzydle i zagęści środek pola?) . Według większości opinii Irlandia Północna ma być trudnym, ale zarazem najłatwiejszym rywalem w naszej grupie. Co prawda trudno ich pokonać (nie przegrali ostatnich 12 meczów!), ale grają futbol pozbawiony finezji, oparty na sile i dyscyplinie taktycznej, a z taką typowo wyspiarską grą, jak pokazały mecze ze Szkocją i Irlandią w eliminacjach, jesteśmy sobie w stanie poradzić. Tak to prawda, ale pamiętajmy, że to właśnie w Irlandii Północnej (22 maja 1946 w Belfaście),  urodził się najbardziej  finezyjny i nieobliczalny piłkarz w dziejach europejskiej piłki – George Best.

Best  (czy można sobie wyobrazić lepsze, a może gorsze nazwisko dla piłkarza?) był przełomową postacią w historii europejskiej piłki. Tak jak Beatlesi wznieśli popowe piosenki do rangi sztuki, tak on stał się pierwszym piłkarzem, który stał się bohaterem popkultury na światową skalę, zyskując zresztą przydomek „piątego Beatlesa”. Od czasu Besta najwięksi piłkarze stracili stali się łakomym kąskiem dla łowców sensacji z brukowej prasy.

Na wyczynach Besta brytyjskie media zarobiły miliony. Kiedyś jeden z dziennikarzy zadał mu pytanie:
– George, co byś wybrał strzelenie gola w meczu przeciw Chelsea po przedryblowaniu całej obrony czy randkę z Miss Świata?
– Nie muszę wybierać! – odpowiedział Best. – Mam i to i to!

Tak, George był przystojny, jego sylwetki nie dało się pomylić z nikim innym, jego uśmiech był czarujący i zniewalający, fryzura krzyk mody, ale Best nie zbudowałby swojego mitu, tak jak to próbują czynić często współcześni celebryci, na efekciarskim image, miłosnych podbojach i skandalach.

Best był europejskim odpowiednikiem Garrinchy – genialnego brazylijskiego skrzydłowego, króla dryblingu, który potrafił okiwać wszystkich przeciwników, by zatrzymać się przed pustą bramką, wycofać, nie strzelając gola, po to, by minąć ich raz jeszcze. Tak  jak Garrincha Best grał swoją grę, nie mieszcząca się w ramach tego wszystkiego, co nazywane jest dyscypliną taktyczną.

 

220px-Graffiti_of_George_Best

Najlepsze lata swojej kariery Best spędził grając w Manchesterze United. 9 marca 1966 roku rozegrał jeden ze swoich najsłynniejszych meczów, w ćwierćfinale Pucharu Europy z Benfiką Lizbona, kiedy to rozerwał swoimi szalonymi dryblingami obronę Portugalczyków, strzelając  2 gole i prowadząc drużynę do zwycięstwa 5:1 na stadionie rywala!

4 maja 1967 roku strzelił gola w zwycięskim finale Pucharu Europy znów przeciw Benfice – 4:1. W 1969 roku wygrywa prestiżowy plebiscyt „France Football” na najlepszego piłkarza Europy.

Tak jak Garrincha, Best był bezczelny na boisku i nieśmiały w życiu. Brzmi to paradoksalnie w przypadku kogoś, kto był uznawany za playboya i gwiazdora popkultury. Kiedy jako 15-letni chłopak George wyjechał z rodzinnego Belfastu, by rozpocząć treningi w szkółce Manchesteru, po jednym dniu pobytu uciekł do mamy i taty onieśmielony światem wielkiego futbolu… Tak jak Garrincha, Best odpłynął w swoim życiu na „statku pijanym”, topiąc w morzu alkoholu swoje zdrowie, relacje z bliskimi i pieniądze. Best opowiedział swoją historię w przejmującej biografii „Best. Najlepszy” (Wydawnictwo SQN, Kraków 2015).

56d4806606161

George Best zmarł 25 listopada 2005 roku. Dziś wybierając się w podróż do Belfastu, spotkamy zawsze Besta, lądując na lotnisku noszącym od 2006 roku Jego imię.

Besta i Garrinchę można uznać za „boskich” patronów piłkarzy, którzy w swojej grze  potrafią wykraczać poza wszelkie boiskowe schematy i meczowe strategie, opracowywane przez sztaby trenerów. Dlatego boję się jednak Irlandczyków. To prawda, że nie są mistrzami techniki i futbolowego polotu, ale każdy piłkarz może choć raz w życiu doznać futbolowego objawienia i stać się choćby na kilka chwil Bestem. George Best był niespełniony jako piłkarz, gdyż NIGDY nie zagrał z reprezentacją Irlandii Północnej na wielkim turnieju, więc może w jakiś sposób „objawi” się w grze swoich rodaków, wspomagając ich swoim „duchem”?

A może jednak pomoże nam? Bo piłkarska odwaga i bezczelność, której wyrazem staje się szalony drybling, niekonwencjonalne podanie czy  strzał z niespodziewanej pozycji nie są przypisane do żadnej nacji. Duch Besta może więc opęta Grosickiego albo Kapustkę? W każdym razie będę tropił i wypatrywał jego objawień nie tylko w czasie meczów Polaków, bo bez nich futbolowi grozi przemiana w grę cyborgów na play station.

Historia Best w filmie. www.youtube.com/watch?v=MJsyUrBAFjU

Zdjęcie muralu Besta nieopodal stadionu w Belfaście, autorstwa |Alex Livesey/Getty Images – źródło en.wikipedia.org